wtorek, 9 lipca 2019

Chili

SPOILER ALERT! 

HA! I'm back my dears! Żyje i powracam z planem, pozytywną energią i postem. Wiem, że się cieszycie. Zapraszam Was do czytania.


"Chilli" jest to debiut polskiej autorki Poli Rewako, absolwentki Uniwersytetu Gdańskiego. Jest to powieść psychologiczna. Opowiada o 20-letniej Mea Chubin, która mieszka i studiuje w Gdańsku. Młoda studentka psychologi, mieszka z rodzicami, którzy więcej pracują, niż są w domu. Dziewczyna ma dosyć rozchwiane nastroje, które mogą zmienić się w każdej chwili o 180 stopni. Raz kocha ludzi, a po chwili nienawidzi i najchętniej nie oglądałaby ich więcej na oczy. I nie mówcie, że to typowe zachowanie kobiety. Zdecydowanie nie jest to normalne. To tyle o głównej bohaterce, a no i ma wymyślonego przyjaciela o imieniu Alfred.

Teraz trochę o fabule. Książka zaczyna się od wywiadu, który prowadzi redaktor Wasilewski. Rozmowa jest emitowana na żywo na YouTube. Dowiadujemy się, że następnego dnia Mea ma rozprawę sądową i grozi jej do 12 lat więzienia. Tylko za co, spytacie. Spokojnie moi drodzy.
Chubin opowiada o historii życia pewnego mężczyzny, któremu chciała postawić piwo. Opowieść Romana, bo tak miał na imię ten człowiek, nie była szczęśliwa. Został sierotą w nastoletnim wieku, płakał ze szczęścia, kiedy upadał komunizm, a Polska była wolna. Mężczyzna został marynarzem, po śmierci kapitana, on awansował. Po tym było już tylko gorzej. Ludzie wokół niego popełniali samobójstwa przez pieniądze, cały świat zaczął się walić przez pieniądze. Wtedy też Mea doznała olśnienia i postanowiła zmienić świat. Nasza bohaterka pewnego piątkowego wieczoru postanawia wyjść z domu. Dziewczyna kieruje się na Długą, skręca w jakąś uliczkę, gdzie jest nieczynne już przedszkole. Z przypływem silnej, złej energii, dziewczyn a rozwaliła najpierw cegłę, rzucając ją o ziemię. Kolejna cegła trafiła w okno. Trzecia, została użyta do porysowania i zniszczenia mercedesa. Pierwsza demolka naszej buntowniczki. Wtedy postanawia założyć Grupę Demolka. Zakłada Twittera (nie wiem dlaczego akurat Twittera, skoro w Polsce ludzie prawie z niego nie korzystają, no chyba że w 2010-2011 było inaczej) z takim właśnie nickiem i wyszukuje ludzi, którzy są smutni, źli itp. Nakłania ich do zniszczenia czegoś, wyrzycia się. Oni reagują tak, jak przeciętny człowiek by zareagował (chciałabym napisać, że zignorowali to, ale tak ludzie nie reagują, niestety), czyli piszą, że jest głupia oraz że dziewczyna zwariowała. Mea postanawia rozsławić swoją grupę. Organizuje pierwszą akcje. W niedziele, w południe na wieży zegarowej rozwiesiła wielki baner z logiem grupy i hasłem zachęcającym. Dziewczyna zakłada również forum dla grupy, na której pojawia się informacja o pierwszym spotkaniu. Oczywiście policja ma to gdzieś, no bo co? Na tym spotkaniu wybiera swojego następce i urządza pierwszą akcje. Ludzie niszczą ławki, parkometry, przystanki, samochody, palą śmietniki, jeden chłopaczek wylewa benzynę na Neptuna i go podpala. Naprawdę zastanawiam się czy tacy ludzie nie myślą o niebezpieczeństwie, kiedy bawią się ogniem? Okej, wróćmy do książki. Reszta akcji to kradzieże, palenie samochodów, pobicia i finałowa akcja porwanie dwójki ludzi. W międzyczasie Mea przechodzi przez mały kryzys i kolejne samobójstwo, jeszcze wcześniej upewnia się, że świat jest okropny i należy go zniszczyć, aby był lepszy.
Dobra, po krótkim streszczeniu mogę trochę się wyżyć i powiedzieć co mi na sercu leży. Po pierwsze jak siadałam do tej książki, to choć nie chciałam, musiałam ją zamknąć po kilku rozdziałach. Żałuje, że nigdy nie sprawdziłam swojego ciśnienia podczas czytania tego, bo byłam mega wku...rzona. Jestem dosyć wrażliwa na niszczenie własności ludzi, tylko dlatego że ty uważasz, że to niesprawiedliwe. Może nie, ale świat nie jest sprawiedliwy. Po za tym, jeśli ktoś uczciwie na tym zarobił, to co Ci do tego. Wiem, że ich akcje miały na celu pokazanie, że ludzie mogą żyć bez nowych pięknych samochodów. Tyle że to jest oczywiste. Ludzie kupują sobie nowe samochody, telefony dla komfortu. Po to do cholery zarabiają te pieniądze. Zgadzam się z Mea, że społeczeństwo powinno przestać gonić za pieniądzem i że pieniądze nie są najważniejsze, ale można to pokazać inaczej. Mea zakłada również inną grupę. SPW - Stowarzyszenie Pozytywnych Wibracji. Ich akcje polegają na pocieszaniu ludzi, przytulaniu ich i spełnianiu dobrych uczynków. Wiem, że nie na każdego to działa, ale nikt nie stanie się lepszy od tego, że dostał w twarz, wracając z pracy, a rano okaże się, że jego samochód jest spalony i okradziony. Uff... trochę pary już ze mnie zeszło. Ale wiadomo to jest fabuła, którą autorka sobie wymyśliła i jest całkiem okej ta fabuła. Co mi w tej książce nie pasuje? To, że Mea zaprzecza samej sobie. Nie mam na myśli jej humorów. Dziewczyna twierdzi, że ludzie powinni poświęcać czas rodzinie, przyjaciołom, że praca i pieniądz nie są najważniejsze. A co ona robi? Kiedy wychodzi z przyjaciółmi, a oni pytają czemu nic nie pije, obraża ich, mówiąc że nic nie robią tylko piją alkohol. Może tak jest, nie wiem. Mieliśmy jedną scenę z je znajomymi. Mea obrażona wychodzi z knajpy i jest zła, bo koledzy chcieli się z nią napić. Kolejny raz, matka chce z nią porozmawiać, może naprawić ich relacje, a ta po niemiłym komentarzu przeprasza nieszczerze, wraca do pokoju i wzdycha mówiąc "matka z bani". No kurde. Jak chcesz zmienić świat, zacznij od siebie! Podczas kryzysu, Mea podsumowuje, że nie ma przyjaciół, chłopaka, ani nawet dobrych relacji z rodzicami. A co ona zrobiła w tym kierunku? Próbowała zawrzeć nowe znajomości (pomijamy Grupę Demolkę, bo wszyscy są tam anonimowi), albo pogadać z rodzicami o tym co cię dręczy? Nie, ale innym to wypomina. No i końcowa akcja, coś co mną wstrząsnęło. Porwała dwójkę ludzi. Młodą dziewczynę, która wraz z przyjaciółkami wyjechała w Bieszczady. Porwana ma bogatego ojczyma i ogólnie jest to typ dziewczyny, która rzuciła chłopaka tylko dlatego, bo był biedny. GD wywozi ją do lasu. Obserwują ją poprzez GPS i osobiście, trzymając się na dystans. Porwana skręca kostkę i zostaje zaatakowana przez niedźwiedzia. Na szczęście przeżyła to. Ale wiecie jak to mogło się skończyć? Gdyby ten niedźwiedź to była samica z młodymi 5 metrów dalej od miejsca pobytu dziewczyny, to ona by nie przeżyła. Mea nawet nie sprawdza czy w tym lesie nie grasują groźne zwierzęta. Drugą porwaną osobą jest młody chłopaka, który głównie gra w CS'a. GD wywozi go na poligon, oszukując, że chłopak coś tam wygrał. Mea uzgodniła wszystko z pułkownikiem, którego zna grom wie skąd. Plan zakłada, żeby chłopak zobaczył co to prawdziwa wojna. tam również o mało nie traci życia. Pułkownik każe mu przynieść mapę, niestety chłopak nie czeka na resztę rozkazu i wbiega wprost na pole do strzelania. Kula o włos mija jego głowę. Po za tym jest wyśmiewany przez dorosłych żołnierzy. W ogóle dorośli faceci, którzy brali udział w wojnach, śmieją się z dzieciaka, który zgłosił się na ochotnika (tzn. oni tak myślą), bo ma słabą kondycję, jest przerażony i  nie może podołać każdemu wyzwaniu, które jest przygotowane dla żołnierzy? Trochę dziecinne zachowanie jak na mój gust. Oboje wracają cali i zdrowi. Po odstawieniu do Gdańska wcześniej porwanych, Mea napisała do mediów, że daruje sobie danie nauczki Łukaszowi. Po nieudanym samobójstwie Mea, dziewczyna postanawia jednak dać nauczkę mężczyźnie, którego dom jest obstawiany przez policje. Plan zakłada porwanie żony i córki Łukasza, który nie spędza z rodziną czasu, a jedynie pracuje, i podpalenie jego domu. Pomijam fakt, że mogło i na pewno zostawiłoby to ślad na psychice 6-letniej dziewczynki, a także dorosłej kobiecie. Plan spala na panewce. Demon - zastępca Mea zostaje złapany podczas wyprowadzania kobiet. Mea za sprawą innego członka GD i na własne życzenie, zostaje oddana w ręce policji.
I to tyle. Książka jak na debiut wydaje mi się całkiem ciekawie i dobrze napisana. Nie czytałam wielu debiutów, ale opinie o nich nie są zbyt dobre. Ten był w porządku, po za kilkoma nieścisłościami w postaci zachowań Mea, jest to w miarę dobra książka. Jest w niej coś, co sprawiło, że przeczytałam ją w zaledwie kilka dni. Co często mi się nie zdarza. Drugi raz tej książki na pewno nie przeczytam. Gdyby miała cofnąć się w czasie, wiedzieć jakie ta książka wzbudzi we mnie emocje, to wolałabym wypożyczyć ją w bibliotece i nie wydawać na nią kasy. Jest to specyficzna powieść i nie każdemu przypasuje.
To jest moja recenzja i analiza "Chilli". Mam nadzieje, że podoba Wam się taka forma. Bo teraz na tym bardzie będę się skupiać. Analiza, nie tylko recenzja. Posty powrócą i będą częstsze. Zapraszam na Instagrama i Facebooka, skąd będziecie dowiadywać się o kolejnych postach. Napiszcie jak wam się podobał ten post i czy czytaliście tę książkę i co Wy o niej sądzicie.
Mój Facebook
Mój Instagram

1 komentarz:

  1. Nie czytałam tej książki. Ale skoro jest ona z tych psychologicznych. To zachowanie Mei powinno wskazywać nam na pewne zachowania niewłaściwe w psychice. Są na świecie ludzie z depresjami, z dwubiegunowością i oni właśnie zachowują się tak jak Me a, zaprzeczają sobie. Raz są dobrzy, chcą pomagać i cieszyć się tym, a później mają ochotę zniszczyć wszystko. AAutorka ksiazki, moim zdaniem też chciała pokazać, w dość kontrowersyjny sposób, że nie warto gonić za pieniądzem jak sama na to wskazałaś. I jeszcze te relacje z przyjaciółmi. Ludzie tacy są. Wymagają czegoś od innych, A sami tego nie robią. Bo najpierw powinni spojrzeć na siebie za nim zaczną czegoś wymagać A Me A tego nie rozumiała jak widać. Dziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń

"Loki", czyli mój pierwszy komiks

Już od dawna zbierałam się do zakupienia jakiegoś komiksu z Marvela lub DC. Coraz to będąc w Empiku przeglądałam półki z komiksami, jednak...